GROZA TAMTYCH DNI
11 stycznia 1945 r. Ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRR Ławrientij Beria podpisał
rozkaz 0016 dotyczący oczyszczania tyłów Armii Czerwonej z tzw. wrogich elementów. 6
lutego 1945 roku rozkaz 0061 nakazywał zatrzymanie wszystkich Niemców w wieku od 17 do
50 lat. W praktyce jego realizację rozciągnięto również na Polaków. Ziemia Bytowska, jak
i całe Pomorze Wschodnie znalazła się po przejściu frontu w specyficznej sytuacji prawnej.
Mianowicie około 60% zamieszkałych tu Polaków zostało wpisanych do III grupy niemieckiej
listy narodowościowej. W styczniu 1944 roku było to prawie 750 tysięcy osób. Rozpoczynające
na tym terenie swoją działalność NKWD i inne podobne jej służby bez skrupułów wykorzystywały
ten fakt do masowych represji1.
Od marca do kwietnia 1945 roku z terenów Pomorza Gdańskiego (w tym ziemi Bytowskiej)
deportowano kilkanaście tysięcy osób pochodzenia polskiego do pracy przymusowej w ZSRR.
NKWD motywowało te działania rzekomą współpracą ludności polskiej z Niemcami. Dowodem miało
być wpisanie do III lub IV grupy niemieckiej listy narodowościowej. Nie zwracano przy tym
uwagi na fakt, że większość Polaków na Pomorzu podpisała tzw. volkslistę z przymusu pod karą
deportacji do Generalnej Guberni2 . Liczba aresztowań na Pomorzu nasiliła się w lutym i
marcu 1945 roku. Liczba aresztowanych pod koniec marca wynosiła już 68 tys. Ludzi, głównie
Niemców3.
Akcja zakrojona była na szeroką skalę i często przyjmowała brutalny charakter. Przy
spotkaniu z sowieckimi oddziałami liniowymi w pierwszej kolejności zostali pobici i
rozstrzelani nacjonalistyczni funkcjonariusze partyjni, członkowie SS i policji państwowej.
W przypadku niewiedzy rosyjskich żołnierzy co do stopnia, rodzaju wojska i oznaczeń NSDAP
aresztowani byli traktowani jak przestępcy i natychmiast rozstrzeliwani. Często dochodziło
do rozstrzelania bez konkretnej przyczyny. Rozstrzeliwani byli mężczyźni, którzy stawali w
obronie gwałconych kobiet oraz mężczyźni przy których znaleziono broń. Zdarzały się,
również rozstrzelania kobiet, uciekających przed gwałtem.
Te ostatnie zdarzały się bardzo często. Odnotowano przypadki że kobiety były gwałcone
kilkakrotnie na przestrzeni kilku godzin. Zdarzały się zgony wśród gwałconych. Często też
kobiety czuły się tak zbezczeszczone, że same odbierały sobie życie4.
Nadejście Armii Czerwonej na ziemią bytowską w środowisku tutejszych Polaków oczekiwane
było z dużym spokojem i z niecierpliwością. Ostatecznie spodziewano się, że nadchodząca
armia, w szeregach , której walczą oddziały polski, sojusznik aliantów, będzie przyjaźnie
nastawiona do ludności polskiej. Nie przypuszczali jednak jak bardzo mylą się w swojej
ocenie nadchodzących „wyzwolicieli”.
Najszybciej przekonali się o tym mieszkańcy Kłączna i
Studzienic. Tutaj, już 8 marca 1945, czyli zaraz po wkroczeniu, żołnierze Armii Czerwonej
dokładnie przeszukali wszystkie zabudowania. Aresztowano wszystkich mężczyzn w wieku od 15
do 60 lat. Nie pomogły żadne tłumaczenia uwięzionych. Żołnierze rosyjscy dokładnie
wiedzieli, że mają do czynienia z ludnością polską, ponieważ pytano aresztowanych o to w
trakcie wstępnych przesłuchań. Około 30 osób oskarżono o przynależność do Wehramchtu lub
Volkssturmu i skierowano do obozu w Sierakowicach. Tam przeprowadzono pierwszą selekcję.
Część zwolniono, a pozostali dołączyli do pieszych transportów do Bytowa, gdzie osadzono
ich na dziedzińcu Zamku. Podobny los spotkał wsie Przewóz, Ugoszcz, Piaszno, Łąkie.
Niepełna lista osób narodowości polskiej deportowanych przez Armię Czerwoną z terenów ziemi
bytowskiej w lutym i marcu 1945 roku:5
Kłączno
Zygmunt Szreder - Północna Rosja, wrócił.
Jan Wrycz-Rekowaki - Ciechanów, wrócił,
Franciszek Wrycz-Rekowski - wrócił,
Mieczysław Tempski - wrócił,
Leon Gierszewski - Ciechanów, wrócił,
Franciszek Prondzinski - Ural, wrócił,
Ambroży Tempski - zwolniony w Sierakowicach,
Małgorzata Tempska - zwolniony w Sierakowicach
Leon Szewel - zwolniony w Sierakowicach
Mikołaj Stubba - zwolniony w Sierakowicach
Helena Cybula - zwolniony w Sierakowicach
Ewald Gierszewski – zwolniony w Sierakowicach
Habka – zwolniony w Sierakowicach
Hamermłyn
Bolesław Pluto-Prondzińaki - Północna Rosja, wrócił,
Ugoszcz
Jan Jakubek - Ciechanów, wrócił,
Łakie
Bronisław Wirkus - Północna Rosja, wrócił,
Studzienice
Franciszek Góra - zmarł w obozie w Ciechanowie.
Dominik Gostomski – wrócił.
Jan Czarnowski - wrócił.
Franciszek Gostomski - brak bliższych danych.
Przewóz
Józef Kurkowski – wrócił.
Denczyk vel Dańczyk – wrócił.
Ostrowski - zmarł w czasie pieszego marszu pomiędzy Chojnicami a Toruniem.
Gostomski - zmarł w obozie w Działdowie.
Dorawa - zmarł w obozie w Działdowie.
Paweł Hyrk -zmarł w obozie w Działdowie.
Piaszno
Teofil Mrozek-Gliszczyński - wrócił.
Józef Mrozek-Gliszczyński - zmarł na Uralu.
Bolesław Litz - zmarł na Uralu.
Franciszek Hinc - zmarł na Uralu.
Franciszek Cysewski - zmarł na Uralu.
Jan Cysewski – wrócił.
Józef Nosiński – wrócił.
Jan Litz – wrócił.
Paweł Landowski – wrócił.
Bolesław Chamier-Gliszczyński – wrócił.
Rekowo
Robert Kuik – wrócił.
Józef Cebula - zastrzelony przez żołnierzy sowieckich tuż po ich wkroczeniu.
Ignacy Kreczmar – wrócił.
Płotowy
Leon Styp-Rekowski – wrócił.
Augustyn Lipinski - zmarł na Uralu.
Gliśno
Franciszek Wicher - zmarł na Uralu.
Władysław Rekowki – wrócił.
Stanisław Mrozek-Gliszczyński – wrócił.
W pierwszych dniach rządów sowieckich w Bytowie i Sierżnie6 zorganizowano obozy pracy,
w których przetrzymywano głównie mężczyzn. Warunki tam panujące przyczyniały się do częstych
zgonów przebywających tam robotników. Zdarzały się też przypadki pobicia do nieprzytomności
z byle powodu.
Przy ulicy Drzymały 12 NKWD ulokowało swoją siedzibę i rozpoczęło aresztowania ludności
polskiego i niemieckiego pochodzenia. Zamek bytowski przekształcono w obóz dla internowanych
, w którym między 10 a 13 marca przebywało jednorazowo od 1000 do 2500 „Germańców” i
„wrogów ludu”. W tej liczbie znajdowało się 7-8% kobiet; były to przeważnie młode i
przystojne Niemki7.
W międzyczasie doprowadzano do zamku kolejne grupy zatrzymanych na trasie z Rekowa,
Brzeźna Szlacheckiego i z obozu przejściowego w Sierakowicach. W Bytowie przetrzymano je
przez około 7 dni, tj. do czasu gruntownego oczyszczenia całego ówczesnego powiatu
bytowskiego z tzw. (według sowieckiej terminologii) „niebezpiecznych elementów".
Większość aresztowanych stanowiły osoby narodowości niemieckiej. Oskarżano je o
przynależność lub współpracę z grupami Wehrwolfu, które działały również w okolicach
Bytowa. Według wstępnych, bardzo jeszcze niepełnych obliczań, osób narodowości polskiej,
rdzennych bytowskich Kaszubów, było co najmniej ponad stu8.
O losach swego brata i ojca
Hubert Bińczyk z Zagwiazdnego, niedaleko Brzeźna Szlacheckiego, wspomina:
Kolumny pilnie strzegli żołnierze NKWD. Jak zwykle na początku i na końcu jechały
powozy-bryczki konne z konwojentami. W jednej z nich siedział schorowany Józef Szweda.
Pod wieczór dotarli do Bytowa. Zaprowadzono ich na zamek pokrzyżacki. Weszli na jego
dziedziniec. W zasięgu wzroku było co najmniej 300 osób, w większości cywile, pozostali
to żołnierze Wehrmachtu. Siedzieli lub dreptali żeby się rozgrzać. Część leżała na bruku
i dogorywała trzęsąc się z zimna. Była pierwsza połowa marca. Niewielu posiadało płaszcze
lub ciepłe odzienie, gdyż przeważnie zabierano ich z domów tak jak stali. Wielu było
obdartych, zabrudzonych, a wszyscy nieogoleni i nie umyci od wielu dni. Szczęście dopisało
tym, którzy znaleźli się w środku, w piwnicach i salach zamkowych. Jedzenie ograniczało się
do porannej zupy z kartofli, brukwi czy buraków. Rzadziej była kasza okraszona olejem,
czasami około 200-300 g chleba. Kolację nie zawsze wydawano. Jedynie wody do picia było pod
dostatkiem. Dla wielu pobyt na zamku był miejscem rozstania z najbliższymi9 .
W czasie pobytu na zamku Jan Bińczyk był świadkiem jeszcze jednego epizodu: Patrol rosyjski
wprowadził na dziedziniec zamkowy dwóch żołnierzy Wehrmachtu. Jeden z nich był młody, drugi
w średnim wieku. Za chwilę podeszło do nich dwóch starszych szarżą żołnierzy rosyjskich.
Za to, że byli żołnierzami niemieckimi, bez innego powodu, zaczęli ich bić pięściami po
twarzy, w brzuch, aż do upadku. Leżących na ziemi tłukli kolbami a następnie zaczęli po
nich deptać. Łamali żebra. Słychać było przeraźliwy krzyk maltretowanych, który zmienił się
w rzężenie konających. Wówczas jeden z Rosjan wyjął pistolet i dobił swoje ofiary10 .
Inny mieszkaniec Ziemi Bytowskiej Horst Marten również przebywał w tym czasie na bytowskim
zamku: Wystraszeni siedzieliśmy w piwnicy, ale i tu nas znaleźli. Z miejsca zabrali ojca i
mnie, a miałem lat 15, nie podając żadnej przyczyny aresztowania. Następnego dnia w zwartej
grupie prowadzono nas na zamek w Bytowie. Podczas przemarszu zauważyłem leżący na ziemi
kawałek chleba - podniosłem go. Zauważył to jeden z żołnierzy, zostałem za to kilkukrotnie
uderzony pejczem.
Ojca zakwaterowano na zamku nad bramą wjazdową, zaś dla młodszych przeznaczono
pomieszczenie, gdzie obecnie znajduje się kasa biletowa. Spałem na gołej kamiennej
posadzce. Dwa razy dziennie wyprowadzano nas na dziedziniec zamkowy dla załatwienia
potrzeb fizjologicznych. Latryna znajdowała się w rogu z lewej strony dziedzińca.
Pobyt na zamku trwał jedyne dwa dni. Następnie uformowano piątkową kolumnę marszową
o długości od bramy zamkowej do głównej ulicy - obecnie 1 Maja. Moje oczy skierowały
się jeszcze raz na zamek. Szukałem ojca, nagle dostrzegłem go w niewielkim okienku nad
bramą wjazdową. Kiwał podniesioną ręką i to było nasze pożegnanie. Dalsze jego losy
pozostały nam nieznane”11.
W pierwszych tygodniach po wkroczeniu Rosjan zjawili się w Bytowie przedstawiciele
kontrwywiadu radzieckiego SMERSZ. Zaadaptowali oni na swoje potrzeby kamienicę przy
ul. Wojska Polskiego. Przetrzymywano tu i torturowano wiele osób, co do których
kontrwywiad żywił najmniejsze chociaż podejrzenia. Później pomieszczenia te przejął
polski Urząd Bezpieczeństwa12.
Efektem radzieckich represji było znaczne wyludnienie tych terenów, szczególnie z
obywateli niemieckich. Jeżeli w powiecie bytowskim w maju 1939 roku żyło 28 018
mieszkańców, to w czerwcu 1945 roku było ich już tylko 11 798 co stanowiło 57,9 procent
pierwotnej liczby13. Pod koniec roku 1945 stan ten jeszcze uległ pogorszeniu, do poziomu
ok. 4500 ludzi14.
Działalność komendantów wojennych i organów bezpieczeństwa ZSRR na terenie Ziemi
Bytowskiej przyniosła wiele cierpienia mieszkającym tu Niemcom i Polakom. Odziały
Armii Czerwonej wycofały się z tych terenów w połowie 1946 roku przekazując władzę
polskim przedstawicielom rządu w Warszawie15.
1. G. Bazior, Armia Czerwona, s. 130.
2. Tamże, s. 129.
3. Tamże, s. 131-132.
4. Bütower Gedenkbuch 1985, s. 17.
5. J. Wolski, Deportacje polskiej ludności, s. 58.
6. Tamże, s. 17.
7. B Reszka, Czas zła, Gdańsk 2001, s. 53.
8. J. Wolski, Deportacje polskiej ludności autochtonicznej z Pomorza Zachodniego w roku 1945, Gdańsk 1991,
9. Tamże, s. 53.
10. B. Reszka, op. cit., s. 13-14.
11. Tamże, s. 54.
12. J. Kucharczyk, „Kurier Bytowski”, 13/1992
13. S. Łach, Przemiany społeczno polityczne na Pomorzu Zachodnim 1945-1950, Poznań 1978, s. 26.
14. W. Stankowski, Niemcy na Pomorzu Gdańskim, s. 99.
15. G. Bazior, Armia Czerwona, s. 125.