Utrwalić pamięć - fragmenty
Cisza trwała do rana, 8 marca. O godzinie dziewiątej rozległy się głosy: "Ruski są we wsi!" Ludzie wybiegli ich witać chlebem i papierosami. Ja nie wyszłam. Za chwilę zapukał do pokoju mały, młody żołnierz radziecki pozdrawiając „Zdrastwujcie, hadziajko". Spenetrował mieszkanie, szukał ukrytych germańców. Godzinę później dom i podwórze zaroiły się od wojaków. Każdy z nich łapał co popadło w rękę. Istne małpy. Ciągnęli na Gdańsk poprzebierani w kolorowe szaty liturgiczne, damską jedwabną bieliznę, w rozprute wsypy pościelowe. Szli pieszo, jechali konno i na armatach ławą przez pola i jeziora, niby rozsypane mrowisko. Inni szukali kobiet, gonili za nimi, gwałcili. Ogarnął nas potworny strach.
(...) Co chwilę do naszego pokoju wsuwały się kobiety ze wsi, prosząc o schronienie, gdyż we wsi był pogrom bab i strzelanina pijanych wojaków. Byli ranni i zabici. (...) W mieszkaniu Hoppego zgwałcono córkę Ellę i jej niewidomą matkę, po czym zawieszono je nogami do sufitu i pokłuto. Wisiały tak przez kilka dni, aż stryj Leon zmobilizował pomocnika i pogrzebali rozkładające się już ciała. Gwałcone kobiety szukały ratunku w ucieczce do lasu, do bunkrów. Tam nie odważył się dotrzeć żaden „wybawiciel” z armii radzieckiej.
Kilka jeszcze dni armia przebierańców ciągnęła przez wieś i mimo dramatycznej sytuacji nie można było nie śmiać się serdecznie. Wreszcie wojsko opuściło wieś, ale prawie codziennie przyjeżdżali sołdaci na babskie polowanie.
(...)
Po ciężkich dniach walk frontowych nadszedł okres szabrowników. Przyjeżdżali z niedalekich wiosek, dawniej należących do Polski, jak Gliśno, Borzyszkowy, Ostrowite, Lipnica i inne, zaopatrzeni w karabiny i biało-czerwone opaski. Ładowali na furmanki wszystko co podeszło im pod rękę. Nie liczyli się z tym, że okradają swoich rodaków, jakże często dobrze znanych. (...)
W drugie święto Wielkanocy zjawili się radzieccy żołnierze, by zabrać bydło. U nas w oborze było dwadzieścia jeden krów i dwa buhaje. Żołnierz - Mongoł powiadomił stryja, że zabiorą krowy, nam zostawiając tylko jedną. Po zajrzeniu do obory dodał: „Skryj sobie kilka, przyjdę za pół godziny”. Skorzystaliśmy z rady i ukryliśmy cztery najlepsze krowy w drewutni. Żołnierze zostawili niejedną, ale dwie krowy, ponieważ były dwie rodziny”.
Źródło: W. Knosała, Utrwalić pamięć. O rodzinie Styp-Rekowskich z Płotowa, Gdańsk-Bytów 1994, s. 184-186.